Kto mnie śledzi na Instagramie ten wie że postanowiono ,mnie zwolnić.
Miałam być dwa tygodnie w pracy, a następnie pożegnać się definitywnie ze wszystkim. Nie było to legalne ze strony pośredniaka, więc poszłam z tym dalej i co się okazało można pójść na ugodę. Niestety ugoda nie była dla mnie satysfakcjonująca. Miałabym chodzić do pracy tylko w razie 'wypadku' czyli np. jak ktoś zachoruje, gdy potrzeba więcej ludzi bądź coś innego. Także zainteresowana nie byłam i gdy kierowałam się do wyjścia podeszłam do dobrego znajomego(ma swoją firmę, takiego jakby pośredniaka).
On już słyszał co za cyrk się u mnie dzieje, a nasza rozmowa wyglądała tak:
Ja: Cześć S. Masz może pracę dla dziewczyny?
S: Nie. ......(spojrzenie szybkie na mnie) Czekaj! Dla Ciebie?
Ja: Tak.
S: A to zobaczę co coś mam, ale w tym miesiącu to nie. Poczekaj ten weekend to dam Ci konkretną odpowiedź.
Ja: Ok. Ale ja od przyszłego miesiąca mogę zacząć.
S: Od przyszłego? Hmmm... Ok. Dam Ci znać za tydzień.
Ja: Ok. Pa :)
S: Pa :) Fajnie że się odezwałaś w tej sprawie
Na weekend pojechałam do Rotterdamu z przyjacielem do jego brata i znajomych. Bawiłam się super. Jakiś mafiozo się dowalił do mnie(heh takie to moje koślawe szczęście), popiliśmy, potańczyliśmy i nawet nie myślałam o problemach. W niedzielę gdy wracaliśmy(popołudniu) odezwał się mój telefon, a tam S. i jego narzeczona E. i mówią mi że mają dla mnie pracę od poniedziałku i mieszkanie i co ja na to. Po chwili rozmowy stwierdziłam że ryzykuję! Rzuciłam starą pracę i mieszkanie!!!! Pojechałam prawie 200km aby zacząć wszystko od nowa. Przyjacielowi (A.) załatwiłam pracę też u S. i mieszkanie(.na początku mieliśmy przez 3 dni tylko jeden pokój) i wyłożyłam kasę i utrzymywałam A. 3 tygodnie i umowa była taka że od wypłaty każdy na własny rachunek żyje. Jednocześnie prosiłam go i zwracałam uwagę mu aby się zachowywał bo my TYLKO wynajmujemy i ja problemów nie chcę. Niestety pracuję tylko na noc a on na dzień więc nie wiedziałam co się zieje gdy mnie nie ma. Cały czas A. twierdził że wszystko ok i właściciel zachwycony i chce nam wynajmować jak długo zechcemy. Pech(a może szczęście) chciał że na właściciela trafiłam i co się okazało, a no to że on do A. ciągle coś mówił ciągle mu zwracał uwagę i łaził i prosił ale już nie ma siły i mamy się wynieść z dniem 20 października. Wściekłam się(mało powiedziane) i złapałam A. za szmaty i mu nazdałam, powiedziałam że ja mam zwierzęta i mam mieć gdzie mieszkać i nie obchodzi mnie co on zrobi ale skoro nie myślał to ma teraz stanąć na głowie tak jak ja to do tej pory robiłam. Koniec końców ja mogę zostać w mieszkaniu, A. ma się wynieść, oczywiście łazi i obrażony jest i pretensje ma jak ja mogę go zostawić na pastwę losu i jaki to on biedny a ja taka zła. Biedaczysko w bungalow będzie mieszkać a ja w normalnym mieszkaniu. Niestety/stety ja mam to gdzieś, po raz kolejny zobaczyłam że nie warto nadmiernie pomagać i zwracać za bardzo uwagę na kogoś bo inni mają nas zwyczajnie w D**** ! A. ma lekką rękę do pieniędzy i postawę 'ja chcę ja mam mieć' a życie nie na tym polega. Nie wiem jak on sobie poradzi ale obiecałam samej sobie że nie będę się wtrącać.
Ty oto sposobem mieszkam nad morzem w pięknym mieście jakim jest Hoorn.
Oto skrót wydarzeń ostatniego miesiąca.
Oczywiście ten miesiąc obfitował w góry i doliny, skoki samopoczucie były wieeeeeelkie, ale po raz kolejny dałam radę i jestem z tego zadowolona a także wiem że dalej też sobie poradzę. Niestety zaniedbałam ćwiczenia i będę od nowa zaczynać. Teraz mieszkam do grudnia a w grudniu będziemy rozmawiać co dalej choć właściciel mi dziś powiedział że mogę mieszkać ile chcę. Miło wiedzieć że się nie przeszkadza, no ale ile ja jestem w domu heheh pół dnia po pracy przesypiam(zaczynam o 16: a kończę mniej więcej o 2:00 w nocy), a później tylko jeść i do pracy.
Dziś mam wolne i jak widać nadrabiam zaległości. Słucham muzyki, dbam o urodę(maseczka na ryjku) no i oczywiście sprzątam i układam w półkach.
Pozdrawiamy Was serdecznie
ja i mój mały zwierzyniec: Pysio i Furia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz