sobota, 28 grudnia 2013

Rozterki i brak wiary

Zacznę od tego że dostałam propozycje zamieszkania na stałe w NL.... w sumie od własnego faceceta. No i nie wiem co zrobić.
Z tego co widzę od pewnego czasu to jest to tylko czcze gadanie. Mieszkania dalej nie ma (niby już miało być), widzę że ma to gdzieś i wolałby z kumplami nadal mieszkać. A do tego daje mi ciągle do zrozumienia że lepiej abym wracała do PL.... Niby twierdzi że jest inaczej i że będzie wszystko tsk jak mówił,  ale ja już nie wierzę. Już się bardziej nastawiam na powrót do domu. Nie chcę zostać na lodzie w ostatnim momencie. Może i jestem pesymistką ale wolę jednak dmuchać na zimne.
Kontrakt w pracy kończy mi się pod koniec stycznia więc czasu coraz mniej.
Do tego dochodzi jeszcze taka sprawa że nie chciałam tu zostać na stałe, jakbym chciała to dawno bym to zrobiła.....nie raz przecież wyjeżdżałam.
Dodatkowo boję się że sobie nie poradzę taki ogólnie. Że nie znajdę pracy, nie utrzymam jej, opłaty mnie zeżrą, narobię sobie tylko długów, wyjdą z tego kłopoty,  itd. itp.

piątek, 8 listopada 2013

Jak tu wierzyć facetowi

Nie ma to jak nie wierzyć własnemu facetowi.  Ale co się dziwić skoro wszystko się zaczęło w dość dziwnych okolicznościach. A teraz te okoliczności są z bezposrednim udziałem mnie....
Ale od początku.
On zaczął się spotkać z inną, dokładniej z moją przyszłą współlokatorką (o czym wtedy nie wiedziałam). Ona jechała do domu na dwa tygodnie. W tym czasie zaczął sie coraz częściej widywać ze mną, oczywiście nie zaczęłam z nim być.....nie jestem taka. Oni zerwali ale ja jeszcze go nie chciałam,  musiał sie nastarać.
Teraz współlokatorka się mi zmieniła, a ja jadę do domu na prawie tydzień. W związku z tym wszystkim i jeszcze biorąc pod uwagę jego zachowanie to nachodzi mnie myśl że nie będę miała do kogo wracać (będzie już miał inną).
Tak, wiem.... pogadać z nim, nie przesadzać, nie zamartwiać się na zapas, itd. Oraz że sama wiedziałam w co się pakuje bo skoro raz tak postąpił to zawsze tak będzie robił.  To wszystko słyszałam nie raz ale...no właśnie.... Ale to wszystko jedynie łatwo się mówi, gorzej z wykonaniem.....
Gdyby nie jego teksty jakie to inne są zajebiste i jak to by którą chciał,  jak to numery mają mu znajomi załatwiać, itd.
Ja nie jestem zabawką, a czuję się tak traktowana.
Każda rozmowa na ten temat jest szybko ucinana przez niego i to dosyć nie na miejscu stwierdzeniami.
Nie wiem co mam już robić i zamiast się cieszyć z wyjazdu to się martwię :-/
Już było dobrze to dziś znowu zaczął....

niedziela, 25 sierpnia 2013

Deszczowa pobudka

Niedziela. 7:50 rano. Śpię i przez sen słyszę szum. Pierwsza myśl: czajnik. Szum się nasila, ja się rozbudzam uświadamiając sobie że to może być deszcz. Nagle jak się nie zerwę. Oczywiście lało a ja ciuchy do pracy na sznurkach suszyłam. Niestety w tym była moja bluza która schnie dwa dni, więc albo będę z suszarką nad nią stała albo wezmę coś dziennego co mnie nie cieszy.
A teraz napiszmy coś o mojej pracy.
Jak wiecie z poprzedniego posta, jestem w Holandii. Pracuję na chłodni. Początkowo było mega ciężko ale się przyzwyczaiłam, choć czasem nadal trudności mam.
Ten zakład zajmuje się produkcją 'kurczaków' ;)
Czyli, kury są do nas wiezione a następnie zabijane i oczyszczane(tam na szczęście nigdy nie byłam). Następnie są zawieszane za nogi i jadą od czasu do czasu puszczane przez maszynę do baków. Z baków się je bierze i wiąże. Te które nie spadły jadą dalej i maszyny je tną na części. Skrzydełka na taśmie jadą i się wybiera połamane, przekrwione czy z innymi defektami. Udka się układa, pałki i filety również. Filety się wykrawa i oczyszcza.
No po prostu każdy ma co robić, czasem aż za bardzo.
Godziny pracy z reguły są ustalone, chyba że jakiś dział nie ma drugiej zmiany to wtedy nadgodziny są.
Bądźmy szczerzy, przyjechałam tu za kasą. Cóż, taka prawda. Tu zarobię szybciej więcej pieniędzy i mamie bardziej pomogę.
Nadal wolałabym wrócić, nadal jestem tu bo muszę, nadal ten wyjazd różni się od wcześniejszych....na szczęście czas szybko mija.

sobota, 17 sierpnia 2013

Życie na emigracji....

Tyle razy 'jechałam za pracą' że powinnam być przyzwyczajona, lecz ten wyjazd jest inny.... Tym razem ja tu nie chciałam być. Nie chciałam i nie miałam tego w planach. Niestety życie stwierdziło inaczej i zostałam zmuszona przez pewne sytuacje do wyjazdu.
Tygodnie mi mijają: praca, mieszkanie, praca, mieszkanie....i tak w kółko, plus płacz. Płacz z tęsknoty, żalu, rozczarowania i strachu co dalej ma przyszłość przyniesie.
Czuję się jakbym była tu niemal za karę :/

Z drugiej strony, to ja naprawdę lubię Holandię. Gdy chcę tu być to nie mogę się doczekać wyjazdu i jestem szczęśliwsza(ale jak wspomniałam, nie tym razem). Uspokajam się tu. Stać mnie na więcej i dzięki temu mogę moim bliskim prezenty kupić lepsze, a także może być ich więcej ;)
To są zdecydowane plusy.

Cały czas sobie tłumaczę, że nie zostaję tu na zawsze, że jakoś to będzie i szybko minie....oby

Dziś sobie wyjdę 'na sklepy' i jakiś drobiazg kupię na poprawę humoru. Akurat wypłata była wczoraj, więc mam w planach też jakiś ciuch sobie sprawić.

niedziela, 28 lipca 2013

Jak w piekle

Gorąco, upalnie, parno, żar się z nieba leje....zewsząd słychać te słowa, a ja wyjątkiem nie będę.

Niestety mi nadmiar słońca szkodzi, więc zobaczyć mnie można opalającą się(a jakże) na kocyku ale w cieniu. Co zresztą jest wskazane nie tylko mi. Zdecydowanie wolę kilka razy iść w cień i powoli nabrać lekko złocistego odcienia niż smażyć się na skwarkę ociekającą tłuszczem własnym(potem) w największym słońcu. Można to zresztą łatwo pogodzić i tym sposobem nie opalam się nigdy sama.

Najgorzej na tym upale wychodzą zwierzęta....one futra nie zdejmą :( Aż mi się ich żal robi. Sama jestem dumną właścicielką kilku żywych stworzeń i staram się jak mogę ochłodzić im ten czas....

W tej chwili będąc w domu odnoszę wrażenie iż wiatrak zamiast chłodzić pomieszczenie po prostu mieli powietrze... Chodzę w stroju kąpielowym jak i wszyscy domownicy, czasem gdy ktoś przyjdzie to założę spódnicę i bluzkę ale szybko z nich wyskakuję pow wejściu do pokoju. Niestety pokój mam od najmniej atrakcyjnej strony, czyli słońce w pełni przez cały dzień a w efekcie dosłownie sauna !!! Nie ma czym oddychać, nie ma jak spać, nie ma jak wejść do pokoju....cóż, nic na to nie poradzę.

Jedyne sposoby jakie stosuję to:
- okna pootwierane
- wiatraczki  włączone niemal cały czas
- szklanka tudzież miseczka z lodem (cytryną lub miętą dodatkowo) i jeden wiatrak na to skierowany(szybciej powietrze staje się znośne w pomieszczeniu)
- jak najmniej czegokolwiek na sobie(strój kąpielowy mile widziany)
- brak makijażu(i tak zaraz spłynie) i włosy ciasno spięte w kok

Macie jakieś sposoby na upał jakich nie wymieniłam???? Baaaardzo chętnie je poznam i zastosuję :)