niedziela, 25 sierpnia 2013

Deszczowa pobudka

Niedziela. 7:50 rano. Śpię i przez sen słyszę szum. Pierwsza myśl: czajnik. Szum się nasila, ja się rozbudzam uświadamiając sobie że to może być deszcz. Nagle jak się nie zerwę. Oczywiście lało a ja ciuchy do pracy na sznurkach suszyłam. Niestety w tym była moja bluza która schnie dwa dni, więc albo będę z suszarką nad nią stała albo wezmę coś dziennego co mnie nie cieszy.
A teraz napiszmy coś o mojej pracy.
Jak wiecie z poprzedniego posta, jestem w Holandii. Pracuję na chłodni. Początkowo było mega ciężko ale się przyzwyczaiłam, choć czasem nadal trudności mam.
Ten zakład zajmuje się produkcją 'kurczaków' ;)
Czyli, kury są do nas wiezione a następnie zabijane i oczyszczane(tam na szczęście nigdy nie byłam). Następnie są zawieszane za nogi i jadą od czasu do czasu puszczane przez maszynę do baków. Z baków się je bierze i wiąże. Te które nie spadły jadą dalej i maszyny je tną na części. Skrzydełka na taśmie jadą i się wybiera połamane, przekrwione czy z innymi defektami. Udka się układa, pałki i filety również. Filety się wykrawa i oczyszcza.
No po prostu każdy ma co robić, czasem aż za bardzo.
Godziny pracy z reguły są ustalone, chyba że jakiś dział nie ma drugiej zmiany to wtedy nadgodziny są.
Bądźmy szczerzy, przyjechałam tu za kasą. Cóż, taka prawda. Tu zarobię szybciej więcej pieniędzy i mamie bardziej pomogę.
Nadal wolałabym wrócić, nadal jestem tu bo muszę, nadal ten wyjazd różni się od wcześniejszych....na szczęście czas szybko mija.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz