sobota, 5 grudnia 2015

Uszczęśliwiając innych, uszczęśliwiasz też siebie

Niby każdy wie, że karma wraca. Słyszy się nie raz 'dobro do Ciebie wróci'. Mówi się 'dobro wraca'.

No i co z Tego, jeśli najczęściej się  czeka i  czeka a tu nic....żadnego BUM.
No właśnie....BUM. Niepotrzebnie oczekujemy jakiś wielkich fajerwerków podczas gdy nie zauważamy drobiazgów które wracają do nas po kolei....to nie jest jeden wybuch to nieskończony łańcuszek małych szczęść.
Ja uwielbiam uszczęśliwiać innych i nie mówię tu tylko o osobach bliskich jak np. rodzina. Lubię sprawiać radość obcym.
Aktualnie robię paczki dla dwóch małych dziewczynek i dla dziewczyny która mi przypomniała przez co sama przechodziłam i czasem przechodzę. Nieskończona walka....ale widzę że w takiej młodej osobie drzemie siła niesamowita i właśnie dlatego zdecydowałam się ją uszczęśliwić.
Kto wie, może to jeszcze nie jest ostatnia osoba do której wyślę paczkę.... Niech te Święta będą magiczne i pełne uśmiechu.

Dziś są holenderskie Mikołajki.....sklepy wcześniej zamykane, rozdawanie słodycze przez Czarne Piotrusie(pomocnicy Mikołaja), festyny, zabawy i wiele meeeega przeżyć dla najmłodszych. Uwielbiam tutejsze świętowanie choćby najmniejszej okazji. Holendrzy z taką radością podchodzę do wszystkiego i z takim luzem. Rozdają uśmiechy i komplementy na ulicy i nikt nie wstydzi się tego. Można iść i się wariacko szczerzyć i to nie będzie nic nie normalnego.
Tak więc z okazji tego dnia obkupiłam się jak wariatka. Odwiedziłam Primark, CooolCat, C&A i jeszcze parę innych sklepów i wróciłam z 5 torbami hahahaha.....  Na szczęście to normalne i niemal wszyscy wyglądali w pociągu jak wielbłądy. Pocieszający był fakt, że nie miałam najwięcej zakupów a właśnie prawie najmniej.



Ach....szczęście! Szczęście moje Ty Kochane, wreszcie mnie odnalazłeś!!!

Sprawiajcie innym radość i zobaczcie jak uczucie szczęścia do was falami powraca aż w końcu ogarnia Was jak tsunami!

niedziela, 15 listopada 2015

Rozbicie.....

Siedzę w ciszy, a myśli krążą po głowie.... Nie dobre myśli, wspomnienia i 'gdyby tylko'. Żałuję tylu rzeczy, tyle mnie ominęło, tyle bym chciała.... Wiem, czuję to, czuję że zmarnowałam sobie życie, że jestem na straconej pozycji, że nie da się cofnąć czasu i przeżyć wszystkiego od nowa, że już nic nie jet dla mnie. Moje życie to fiasko. Wszystko co chciałam, czego pragnęłam najzwyczajniej w świecie ominęło mnie szerokim łukiem.Nie jestem w stanie dojść nawet do połowy tego co planowałam. Nie wiem co robić, jak i kiedy. Czuję się zagubiona, smutna, rozczarowana. Jestem rozczarowana samą sobą. Czuję się jabym miała co najmniej z sześćdziesiąt lat i zero perspektyw przed sobą. Nie umiem powstrzymać tego potoku myśli. Czuję że się duszę, że wszystko przygniata mnie jak głaz. Zbyt wiele w głowie się dzieje.
Czemu nie może być normalnie?
Tak, pani'D' się znowu wkradła bez zaproszenie i rozgościła się zbyt nachalnie.

sobota, 24 października 2015

Nadrabianie zaległości, czyli trochę zdjęć

Jakiś czas temu wyjechałam do znajomych i nieplanowanie zostać u nich miałam na cały weekend, więc podskoczyłam po miniaturki(żel, szampon) i natrafiłam na małe Batiste. Oczywiście Batiste powędrowało do koszyczka ale do tej pory nie użyłam go, więc nadal nie wiem czym na tą sławę sobie zapracował.




Wypad do Xenosa, a w nim zakupione płaszcze przeciwdeszczowe dla mojej mamy i jej sąsiadki(razem biegają), parasolka dla mnie, oraz dla wspomnianej sąsiadki torebka na prezent i breloczek 'buciki holenderskie'




Kolejny był wypad do Den Haag i odwiedziny w Maduroland i niestety wielkie rozczarowanie. Każdy tak zachwala i zachęca i spodziewałam się wielkiego OCH..... Nie warto było wydawać 15 euro na to. Ale kupiłam magnes na lodówkę z termometrem i 'szczęśliwe monety' jedną dla siebie a jedną dla mamy. Mają szczęście przynosić, no zobaczymy.





Kolejny na mej drodze był Amsterdam, coś tam wspomniałam w zeszłej notce.
Tam kupiłam czarne tulipany na prezent dla sąsiadki(tak, tej wymienianej już wcześniej), a w zawiniątku jest zapalniczka i otwieracz dla chłopaka mojej bratanicy.




Oczywiście nie mogłam ominąć sklepu ze słodyczami, a tam wpadły zachwalane Reese's i MilkyWay



Ostatni mój wypad do Lidla przyniósł przekąski(z tygodnia Greckiego), suszone pomidory(z tygodnia Włoskiego), termofor, świeczniki i nawilżacze.



No i wreszcie moja wyczekiwana paczuszka z PL. Oczywiście łakocie dla moich futrzanych maleństw były. Dla mnie za to:
- trochę prasy zaległej,
- trochę książek na jesienne i zimowe wieczory,
- książki do nauki języka oczywiście też musiały być,
- 1kg siemienia lnianego oraz 1 kg nasion chia oba zamawiane z cosdlazdrowia.pl ,
- mini paczuszka z kosmetykomania.pl a w niej szczotka Tangle Teezer COMPACT STYLER oraz gumka do włosów Invisibobble - Crystal Clear,  
- lusterko i błyskotki srebrne z detalami różowymi (od mamci)









No, to tyle z nadrabiania. Dziś leżę chora, jeszcze do tego dochodzi ból głowy i okres. Coś niedobrego z moją odpornością się dzieje, nic tylko choruję ciągle.....kiedyś tak nie było. Za to jutro zamierzam skoczyć do Lidla i może jeszcze coś dorwę z tygodnia Włoskiego.

poniedziałek, 19 października 2015

Chillout weekend

W ten weekend wyłączyłam myślenie i dałam się porwać chwili.
Sobota wyglądała następująco.
Pojechałam do Den Haag, pozwiedzałam, pojadłam, popiłam i stwierdziłam że 'Mała Holandia' jest rozczarowująca.
Pojechałam do Amsterdamu, połaziłam, nakupowałam prezentów(powoli zaczynam zaopatrywać świąteczną paczkę do PL), pojadłam, popiłam. Burger King mnie nie rozczarował, milkshake vanilla był naprawdę pyszniutki. Odwiedziłam The Bull Dog'a i zakupiłam Space Cake hehehe.....
Resztę wieczoru(a raczej nocy) umilało mi ciasteczko i wino truskawkowe domowej roboty.
Dziś się obudziłam po 14 i stwierdziłam jedną słuszną rzecz: zostaję w łóżku. Nic innego nie robiłam tylko spałam i czytałam pierdoły na internecie, słuchałam muzyki i rozkoszowałam się słodkim nieróbstwem. Aaaaaależ mi  było dobrze.
Ale żeby nie było to troszkę też posprzątałam. Przygotowałam rzeczy do prania i poukładałam ciuchy w mini-szafie. Obcinanie pazurków moich maluszków też było.
Jutro mnie czekają zakupy i przetargam jedną szafę z suszarni do mnie do pokoju. Kolejna półka przyda się hehehe....  Jak to kobieta mam spooooro rzeczy, a jak się weźmie jeszcze mieszkanie na swoim kilka lat to już można kręćka dostać z ilością szpargałów(a tu wszystko muszę w jednym miejscu zmieścić-w pokoju wynajmowanym).

Brzuszek mnie pobolewa ale to jest taki specyficzny ból....który czuję co miesiąc więc sądzę że w ciągu dwóch dni nadejdzie TEN DZIEŃ. Za to psychika w ogóle mi psikusa tym razem nie zrobiła i mogłam zapomnieć o chorobie(pani D. idź precz częściej, a najlepiej na zawsze!!!!).

Współlokator dziś się wyprowadził, tak więc zostałam sama z właścicielem mieszkania, on na dole a ja u góry. Mówiąc szczerze to jestem zadowolona. Nie umiem z kimś mieszkać, a tym bardziej z kimś kto ma lekką rękę do pieniędzy(ciągle ich nie ma), nie myśli o innych oraz nie szanuje rzeczy innych i w ogóle wszystkiego. Nie dla mnie podejście 'ja chcę ja mam mieć' i nie umiem wytrzymać z takimi osobami. Sama zwracam uwagę na to co robię oraz na innych. Nie mam postawy roszczeniowej i drażni mnie takowa u innych. Staram się żyć tak aby być zadowoloną, spełniać się i swoje zachcianki także ale jednocześnie żyć tak aby nikomu nie przeszkadzać(inaczej chyba by się nie dało mieszkać razem). Właściciel mieszkania powiedział że mogę tu zostać jak długo zechcę i mam mu tylko przyjść i powiedzieć jak będę planować przeprowadzkę. Za to mojego byłego współlokatora(A.) nie chce tu, kazał mu się wyprowadzać a ten kretyn(A.) wymyślił że znowu się tu wprowadzi w styczniu jak właściciel wyniesie się do innego miasta(właściciel ma w planach jechać do swojej siostry za pracą). Szczerze mówiąc to wolałabym mieszkać sama.....no chyba że A. się zmieni po mieszkaniu w samotności i martwieniu się o wszystko przez te kilka miesięcy, ale w to jednak nie chce mi się wierzyć.

Wróćmy jednak do milszych tematów.
Złożyłam dziś zamówienie z Avon'u i kilka perełek na następny katalog sobie zostawiłam.

No i najważniejsze:
Dostałam paczkę z PL!!!!
Mam gazetki, książki i pierdółki.

 Postaram się na dniach wszystko pokazać, a teraz znowu idę spać.
Buziaki !

P.S. Na insta zdjęcia dodaję regularnie, tam także można zobaczyć co u  mnie na co dzień

czwartek, 8 października 2015

Zakręcony, szybki miesiąc

Najlepiej będzie zacząć od początku, bo trochę się tego nazbierało.
Kto mnie śledzi na Instagramie ten wie że postanowiono ,mnie zwolnić.
Miałam być dwa tygodnie w pracy, a następnie pożegnać się definitywnie ze wszystkim. Nie było to legalne ze strony pośredniaka, więc poszłam z tym dalej i co się okazało można pójść na ugodę. Niestety ugoda nie była dla mnie satysfakcjonująca. Miałabym chodzić do pracy tylko w razie 'wypadku' czyli np. jak ktoś zachoruje, gdy potrzeba więcej ludzi bądź coś innego. Także zainteresowana nie byłam i gdy kierowałam się do wyjścia podeszłam do dobrego znajomego(ma swoją firmę, takiego jakby pośredniaka). 
On już słyszał co za cyrk się u mnie dzieje, a nasza rozmowa wyglądała tak:

Ja: Cześć S. Masz może pracę dla dziewczyny?
S: Nie.  ......(spojrzenie szybkie na mnie) Czekaj! Dla Ciebie?
Ja: Tak.
S: A to zobaczę co coś mam, ale w tym miesiącu to nie. Poczekaj ten weekend to dam Ci konkretną odpowiedź.
Ja: Ok. Ale ja od przyszłego miesiąca mogę zacząć.
S: Od przyszłego? Hmmm... Ok. Dam Ci znać za tydzień.
Ja: Ok. Pa :)
S: Pa :) Fajnie że się odezwałaś w tej sprawie

Na weekend pojechałam do Rotterdamu z przyjacielem do jego brata i znajomych. Bawiłam się super. Jakiś mafiozo się dowalił do mnie(heh takie to moje koślawe szczęście), popiliśmy, potańczyliśmy i nawet nie myślałam o problemach. W niedzielę gdy wracaliśmy(popołudniu) odezwał się mój telefon, a tam S. i jego narzeczona E. i mówią mi że mają dla mnie pracę od poniedziałku i mieszkanie i co ja na to. Po chwili rozmowy stwierdziłam że ryzykuję! Rzuciłam starą pracę i mieszkanie!!!! Pojechałam prawie 200km aby zacząć wszystko od nowa. Przyjacielowi (A.) załatwiłam pracę też u S. i mieszkanie(.na początku mieliśmy przez 3 dni tylko jeden pokój) i wyłożyłam kasę i utrzymywałam A. 3 tygodnie i umowa była taka że od wypłaty każdy na własny rachunek żyje. Jednocześnie prosiłam go i zwracałam uwagę mu aby się zachowywał bo my TYLKO wynajmujemy i ja problemów nie chcę. Niestety pracuję tylko na noc a on na dzień więc nie wiedziałam co się zieje gdy mnie nie ma. Cały czas A. twierdził że wszystko ok i właściciel zachwycony i chce nam wynajmować jak długo zechcemy. Pech(a może szczęście) chciał że na właściciela trafiłam i co się okazało, a no to że on do A. ciągle coś mówił ciągle mu zwracał uwagę i łaził i prosił ale już nie ma siły i mamy się wynieść z dniem 20 października. Wściekłam się(mało powiedziane) i złapałam A. za szmaty i mu nazdałam, powiedziałam że ja mam zwierzęta i mam mieć gdzie mieszkać i nie obchodzi mnie co on zrobi ale skoro nie myślał to ma teraz stanąć na głowie tak jak ja to do tej pory robiłam. Koniec końców ja mogę zostać w mieszkaniu, A. ma się wynieść, oczywiście łazi i obrażony jest i pretensje ma jak ja mogę go zostawić na pastwę losu i jaki to on biedny a ja taka zła. Biedaczysko w bungalow będzie mieszkać a ja w normalnym mieszkaniu. Niestety/stety ja mam to gdzieś, po raz kolejny zobaczyłam że nie warto nadmiernie pomagać i zwracać za bardzo uwagę na kogoś bo inni mają nas zwyczajnie w D**** ! A. ma lekką rękę do pieniędzy i postawę 'ja chcę ja mam mieć' a życie nie na tym polega. Nie wiem jak on sobie poradzi ale obiecałam samej sobie że nie będę się wtrącać.

Ty oto sposobem mieszkam nad morzem w pięknym mieście jakim jest Hoorn.

Oto skrót wydarzeń ostatniego miesiąca.
Oczywiście ten miesiąc obfitował w góry i doliny, skoki samopoczucie były wieeeeeelkie, ale po raz kolejny dałam radę i jestem z tego zadowolona a także wiem że dalej też sobie poradzę. Niestety zaniedbałam ćwiczenia i będę od nowa zaczynać. Teraz mieszkam do grudnia a w grudniu będziemy rozmawiać co dalej choć właściciel mi dziś powiedział że mogę mieszkać ile chcę. Miło wiedzieć że się nie przeszkadza, no ale ile ja jestem w domu heheh pół dnia po pracy przesypiam(zaczynam o 16: a kończę mniej więcej o 2:00 w nocy), a później tylko jeść i do pracy.

Dziś mam wolne i jak widać nadrabiam zaległości. Słucham muzyki, dbam o urodę(maseczka na ryjku) no i oczywiście sprzątam i układam w półkach.


Pozdrawiamy Was serdecznie 
                                        ja i mój mały zwierzyniec: Pysio i Furia 

poniedziałek, 7 września 2015

Próbuję siebie przekonać że czarne to choćby szare

Jaśnie wielmożna D. mnie dorwała w swoje szpony.... Jakby tego było mało to właśnie dziś się dowiedziałam że tracę pracę.
Nie wiem co dalej.
Czy uda mi się w dwa miesiące nauczyć tego co chcę tak dobrze jak potrzebuję?
Czy znajdę inną pracę?
Czy dam radę?
Czy będę musiała się przeprowadzać?
Czy będę mogła mieć sama pokój?
Czy, czy, czy.... ????
Zbyt wiele pytań, zbyt wiele niewiadomych. W zasadzie to teraz wszystko jest jednym wielkim znakiem zapytania.

Treningi poszły w odstawkę. Nie mam siły. Psychicznie bo fizycznie pewnie dałabym radę.
Boję się......



sobota, 5 września 2015

Ciśnienie w dół....w górę....w dół....w górę...

Zgodnie z tytułem postu ciśnienie skacze.....a moja głowa tego nie wytrzymuje. 
Chodzę z potworną migreną, we znaki dają się zatoki, a do tego jeszcze okres i ogólne złe samopoczucie(znowu pani D. się chce pojawić :/ )
Oto mój tydzień... Dzięki temu treningi poszły w odstawkę, ale mam nadzieję że szybko do nich wrócę. 
Dzisiejszy dzień oczywiście migreną witam :(  
Mocna kawa musi pójść w ruch, a póki co to cienkie cappuccino na rozruch wypite.
 Jakieś rady? Chętnie przyjmę każdą ilość bo już mam naprawdę dość.

Dziś jedyne co w planach to:
- sprzątanie - ostre i gruntowne
- farbowanie włosów
- Sprzątanie maluchom i trzeba dziewczynkę wykąpać bo potwornie śmierdzi(naprawdę nie wiem czemu i pierwszy raz się z takim smrodkiem spotykam)
- napisanie wreszcie zaległej notki zakupowej


Pozdrawiam boleśnie  

sobota, 1 sierpnia 2015

5 rano

Po ciągłych pierwszych zmianach dopadło mnie samoistne wczesne wstawanie.
Tym oto sposobem o 5 rano siedziałam na łóżku z oczkami wielkości 5-cio złotówek.
Cóż można robić o tej porze prócz obrócenia się na drugi bok?

- Można zadzwonić do mamy, która z przyzwyczajenia wstaje jeszcze wcześniej(4 rano). Niestety tym razem okazała się śpiochem, więc nie pogadałyśmy.

- Można przygotować jedzenie dla swojego zwierzyńca i siebie samej. Efektem była(dla mnie) mocno pomidorowa jajecznica.

- Można zrobić porządek w lodówce i przy okazji listę zakupów spożywczych. O dziwo, nie tak wiele mi brakuje.

- Można się naszykować do wyjścia, sprawdzić autobus(10 rano) oraz zrobić plan który będę realizować w Zwolle.

- Można z nudów pomalować paznokcie.

- Można zacząć sprzątać(pozmywane i poukładane w półkach)

- Można się nuuuuuudzić.....i pisać notkę na blogu ;)


Czekam  niecierpliwie na czas wyjścia.
Jadę do większego miasta po zapas kosmetyczno-chemiczny, domek dla nowej świnki, spodnie i może buty oraz jakieś drobiazgi co się do mnie będą "uśmiechać".
Po powrocie do mojego małego miasteczka pojadę na rowerze po spożywkę.
MP4 się ładuje także przez tą godzinną niemal podróż będę miała co słuchać. Telefon także podłączony do ładowania, więc będę mogła nawigacji używać(chcę znaleźć sklep który jest na uboczu i może jakiś kringloop).
Ostatnio zakupiłam długą spódnicę i chcę kolejną. nie sądziłam że mi się spodoba.


Dziś pięknie słoneczko świeci, więc mam nadzieję że ładnie będzie i zakupy będą udane. Prognoza pogody nie jest zła.
A na resztę dnia nie mam pomysłu..... Może nauka?
Ale na pewno kolejna notka z tym co udało mi się upolować.

Miłego weekendu !

sobota, 25 lipca 2015

Promocja lubi promocję ;)

Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na trybie : praca, sen, zakupy.
Tymczasowo znowu do walizek wszystko poszło gdyż zmiana wystroju lokum była.
Odnawianie kącika kuchennego: malowanie szafek( w środku i z zewnątrz), oklejanie lodówki, malowanie fug przy płytkach, 'piankowanie' dziur i oklejanie uchwytów szafek. Zostało tylko ścianę odświeżyć.
Z pokoju zostało wyrzucone brzydkie i zepsute łóżko, a wielką nie pasującą do niczego oraz mało pojemną komodę oddałam do Kringloop'a i zaczęłam szukać w takowych sklepach czegoś dla siebie. Efektem poszukiwań jest mini szafa, dwie szafki(ustawione na siebie idealnie imitują wyższą komodę), oraz wieszak na ubrania(teraz pomęczę znajomego aby mi go przymocował do ściany). Jestem zadowolona i wreszcie wpakowałam rzeczy do półek i schowałam walizki.
Przypomniałam też sobie jakie kłopotliwe jest mieszkanie na walizkach.... Od prawie roku jestem w jednym miejscu, aż sama jestem tym zdziwiona.

Na tym zakupowe promocyjne szaleństwo się nie kończy. W tym tygodniu udało mi się upolować troszkę rzeczy.

Ostrzałka do noży i nożyczek, siekacz(wreszcie zacznę używać cebuli bez odchorowywania jej siekania), oraz selfie stick.


Kolejne co mi wpadło w oko to coś a'la stanik sportowy oraz szorty.



 Pendrive 32 GB oraz taśma do ćwiczeń



Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok promocji Nivei i produktów do makijażu
1+1 GRATIS.
Tym sposobem mam tonik oraz płyn micelarny(akurat tonik mi się kończy - jego ostatnie krople)i dwa korektory pod oczy. Dwa ponieważ muszę mieszać różne odcienie aby uzyskać potrzebny kolor.


A z PL dotarł do mnie krem Vichy wygrany w konkursie.



To tyle z chwalenia się hihi.


A teraz co u mnie. Modlę się i staram o utrzymanie pracy. Szukam motywacji i czasu do nauki, a o ćwiczeniach to nawet nie wspominam(leń ze mnie). Chociaż zaczęłam używać krokomierza o którym pisałam i nie ma tragedii z ilością kroków, a do tego dochodzi codzienna jazda na rowerze(w końcu kraj rowerowy).
Miałam dwa dołki ale....przespałam je. Sen to mam ostatnio jak niedźwiedź.
Za oknem pochmurno, leje, niemiłosiernie wieje i czerwony alarm ogłoszono u góry kraju. Tak więc dziś wieczorem zostaję w domu.
Coraz częściej w myślach pojawia się samoistnie pytanie 'co dalej' i zaczynam czuć strach....to taki dziwny rodzaj strachu i już go kiedyś czułam...oznaczał zbliżający się atak paniki. Muszę z terapeutką porozmawiać co z tym zrobić, bo nie chcę panicznie bać się przyszłości mimo iż jest niepewna. Głupia choroba wystawia swój pysk i węszy kiedy by zaatakować ponownie...oj nie, nie dam się tak łatwo.
Przeziębienie mnie próbowało też dorwać ale też się nie daję co jest ciężkie gdy pracuje się w chłodni i człowiek to się spoci to zmarznie, a czasem i deszcz zaskoczy gdy się na rowerze pędzi.

No nic, popisałam to teraz pora się szykować do snu hihi....może odeśpię cały tydzień.

Miłego weekendu !

środa, 15 lipca 2015

A życie pędzi dalej.... + nowości

Zacznijmy od tego iż kolejny nawrót choroby przeżyłam. Naprawdę przerażający jest fakt że każdy nawrót jest coraz gorszy. Aktualnie miewam jeszcze drobne zawahania i dołki ale radzę sobie i by tak zostało.

Zmieniam wystrój mojego lokum. Dobrze mi to robi gdy mam spadki samopoczucia, jest czym się zająć i wyłączyć myślenie. W efekcie mam szafki kuchenne pomalowane w  na błękit, a z zewnątrz na purpurę. Do tego uchwyty obklejone w kwiatuszki w odcieniach różu i purpury. Lodówki także nie oszczędziłam i została potraktowana błękitną okleiną w malutkie kwiatki różowe. Mini szafa stoi już załadowana rzeczami, szafki kuchenno-spiżarkowe jutro dojadą. Zostanie mi tylko pomalowanie wszystkiego ale to powoli się zrobi.

Z nowości jakie się u mnie znalazły(a sporo ich) to dziś pokażę tylko trzy, a reszta wkrótce.

Zakupiłam dzbanek filtrujący Dafi:

Jest w fazie intensywnego testowania, ale różnica w smaku wody jest wyczuwalna.



Krokomierz Spokey:


Trzeci dzień testuję ale chyba muszę zajrzeć dokładniej do instrukcji, bo nie umiem sobie z jedną rzeczą poradzić.



Na koniec odżywka Nanolash:

Niestety jestem zmuszona zostawić ją na czas bliżej nieokreślony z powodu alergii na nie wiem co(chodzę i łzy lecą ciągle, oczy czerwone i nos zatkany....i niestety nie wiem co tu pyli aż tak silnie). Chociaż myślę że pod koniec lata powinno być lepiej.


Kolejne nowości w moim malutkim lokum przedstawię przy innych postach.
Mam wielką nadzieję, że tym razem na serio uda mi się przysiąść do bloga.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Ciepło, zimno, wieje, leje....

Jestem na urlopie w PL i nie podoba mi się ta pogoda.
Oczywiście chora już jestem. Głowa pęka,  zatoki zapchane, sucho e gardle a co za tym idzie kaszel przybłąkał się.
A tu zamiast poprawy to w dalszym ciągu tak samo jest.
Ktoś podpowie jakieś domowe sposoby na przeziębienie?  Przy okazji też proszę o podpowiedzi jak uciszyć psa....nic tylko szczeka i szczeka

niedziela, 8 marca 2015

A dni mijają....

Tutaj pogoda zaczyna rozpieszczać. NL wita słońcem, wiosennym wiatrem i śpiewem ptaków. Jeszcze niedawno za oknem widziałam śnieg, za to teraz zieloną trawkę i promienie słoneczne.
Do niedawna:

Teraz:






Niestety w życiu prywatnym nie ma słońca. Depresja bierze górę, do tego dochodzi reszta nieprzyjemności wywołujących wyżej wymienioną.
Urodziny mam za sobą. Nie przeraziły mnie aczkolwiek też  nie zachwyciły. Po prostu zaplanowałam sobie je inaczej a wyszły niemalże dramatycznie.
 Ale żyję, trzymam się jakoś(głównie dzięki tabletkom), staram się wykrzesać choćby minimum  entuzjazmu, chęci i czegokolwiek z siebie.
Pomogłam sąsiadom(jej załatwiłam pracę, jemu dałam leki na grypę), co było dla wszystkich szokiem(tiaaaa, na sąsiadów wzywałam policję), dałam prezent znajomej co też było zaskoczeniem chociaż nie wiem czemu. Trzymam się raczej na uboczu większym niż dotychczas. Staram się być nadal taka jaka jestem na co dzień czyli z sercem na dłoni aczkolwiek wprowadzam do życia nieufność i dystans, myślę że lepiej na tym wyjdę,.....tym razem.
W między czasie zwiedziłam troszeczkę Amsterdam i lotnisko(znajomych odwodziłam z przyjacielem). Oczywiście pamiątki kupiłam, nie mogło być inaczej.
Zaopiekowałam się psiakiem tych znajomych z lotniska. Oni się byczyli na Teneryfie a ja psiaka zagłaskiwałam.
K. zniknął z mojego życia całkowicie....tym bardziej  mi ciężko gdy taka pogoda, jeździliśmy na rowerach i rozmawialiśmy.....najlepsze chwile. On mieszka już gdzie indziej, więc nawet przypadkiem go nie zobaczę ale może to i lepiej. A do tego mam przeczucie że kogoś ma.... Ciężko mi, no ale trudno.

Ciągle się staram podnieść tyłek i zacząć ćwiczyć.....niestety moja silna wola jest za słaba. Może ktoś coś poradzi?

Zastanawiam się nad przejściem na wege...... szczególnie laktoowowegetarianizm mi przypadł do gustu. Porobię badania, skonsultuję się z lekarzami i podejmę decyzję.

Odliczam dni do końca miesiąca i jadę do PL. Tam przygotowałam sobie intensywne dwa tygodnie nauki, na lenistwo też będzie czas ale jednak niedużo. Chcę wrócić z nowymi umiejętnościami i certyfikatami. Oczywiście nowe leki mnie nie ominą.


Koniec tego marudzenia, dziś totalny relaks..... Tylko ja i Simsy 4

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nowe życie bloga, ponowne powitanie

Chciałam aby moje postanowienie na ten rok dotyczyło bloga i dodawania notek, ale stwierdziłam że nie ma co się zmuszać. Widocznie musiałam dojrzeć do tego aby chcieć znowu pisać, aby usłyszeć ten wewnętrzny głos i zacząć w myślach układać wpis. Dziś właśnie do tego doszło i chyba to zwiastuje nowy początek, nowe życie bloga, nowe powitanie.
A skoro o powitaniu mowa....
Zacznijmy od tego, że mieszkam w Holandii.
Uwielbiam gotować oraz piec i dekorować nie tylko potrawy ale i całe swoje otoczenie.
Kocham zwierzęta ale nienawidzę pająków i panicznie się ich boję.
Kocham muzykę i bez niej nie wyobrażam sobie życia. Nie zamykam się na gatunki i słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho, a więc naprawdę różną muzykę można u mnie usłyszeć i znaleźć
Cierpię na depresję i właśnie zmagam się z jej kolejnym nawrotem. Ciężko jest żyć z tą chorobą, a zapewne jeszcze ciężej jest żyć z osobą chorą.
Mam także problemy ze snem co widać po godzinie tego posta. To jest właśnie najgorsze, nie umiem zasnąć a gdy już to zrobię to mogłabym w ogóle nie wstawać.
Jestem alergiczką i właśnie uczepiła się mnie alergia której przyczyny nie są za bardzo znane.
Uwielbiam kawę, a co za tym idzie posiadam sporo różnych kaw.
Za herbatą też przepadam aczkolwiek tylko owocową(smakową).
Jak niemal każda kobieta lubię zakupy, tylko że niestandardowo szybkie. Kiedy idę coś konkretnego kupić to wchodzę, kupuję i wychodzę, co zaskakuje moich znajomych. Ale miewam także dni kiedy chcę 'coś' i muszę spokojnie i powoli pochodzić oraz pooglądać wszystko aby owo 'coś' odkryć i zakupić.
Staram się przekonać do jazdy na rowerze. Niestety kiepsko mi idzie. Nie przepadam za tym dwukołowym pojazdem i już. A swoją drogą to rower mam całkiem niezły.
Rozmawiam codziennie z moją mamą(telefonicznie). Ona doradza mi a ja jej. Kiedyś takiego kontaktu nie miałyśmy, aż do mojego pierwszego wyjazdu.
Jestem molem książkowym. Oczywiście książki drukowane, a nie żadne czytniki.....ja muszę czuć kartki i słyszeć ich szelest a także czuć zapach świeżego druku.

O czym będzie blog? W dalszym ciągu o wszystkim. Począwszy od kosmetyków, przez gotowanie po to co siedzi mi w głowie. Od wesołych wpisów po te najczarniejsze myśli. Od zakupów poprzez prezenty i zachcianki po wszystko inne.

Witajcie w moich skromnych progach i proszę siadajcie. Kawy? Herbaty? A może gorącej czekolady? Rozgośćcie się....